Frank Castle to postać skąpana od stóp do głów w gęstym sosie lat 90 i zarazem gość, który oprócz fetoru śmierci roztacza wokół siebie również słodką woń minionej epoki — kolorowego świata, który dostarczał nam na kasetach VHS całą masę filmów klasy B wzorowanych na hitach takich jak "Rambo", "Death Wish" czy "Delta Force" (były to generalnie filmy, których tytuły kończyły się zazwyczaj jakąś cyfrą, lub zawierały odmienione przez niemalże wszystkie przypadki słowa kluczowe typu "force", "blood","commando", lub "ninja"). To właśnie te fabuły były często inspiracją dla tworzonych w latach 90 przygód Punishera, a niemalże każda z nich wydawała się jakoś dziwnie znajoma. Wtedy ekscytujące, dziś już nieco tandetne, choć powielane często do znudzenia historie przynoszą nam jednak całkiem spory zastrzyk nostalgii, której jak wiadomo, nigdy nie jest za wiele, a także sporą dawkę frajdy, płynącej z odkrywania coraz