Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2017

Strzał w dziesiątkę — czyli recenzja Bullseye z Marvel Legends Netflix Series

Ludzie kochają szaleńców. Są urzeczywistnieniem wszystkiego tego, do czego sami nie jesteśmy zdolni zarówno w pozytywnych, jak i negatywnych aspektach naszego życia. W pozytywnych wariatach zachwyca nas ich śmiałość i nieustępliwość w dążeniu do celu, natomiast w tych nieco bardziej zdeprawowanych także aura tajemniczości, która okrywa nie tylko ich pochodzenie, ale i często same motywy działania. Wszyscy oni są obrazem wprost proporcjonalnie odwrotnym do wizerunku nas samych i to może właśnie dlatego niezmiennie od wieków tak bardzo nas fascynują — jesteśmy przecież piekielnie ciekawscy z natury, prawda? Ciekawość może jednak w ułamku sekundy zamienić się w przerażenie, zwłaszcza gdy szaleniec z ekranu telewizora lub kart komiksu stanie się realnym zagrożeniem i stanie... ...na naszej półce. Bullseye, czyli jeden z głównych antagonistów Daredevila i Punishera jest prawdziwym psycholem, w którego ręku nawet spinacz biurowy staje się śmiertelną bronią (zajrzyjcie do pierwsze

Gnijący grecki posąg — czyli recenzja Zombie Magneto od Marvel Select

Zombie — wszyscy je lubią, ale nikt nie chciałby ich poznać bliżej, ani tym bardziej trzymać jednego z nich w pokoju. Chyba że mówimy o Zombie Magneto z serii Marvel Select, wtedy sprawa ma się całkiem inaczej. Obraz nędzy i rozpaczy Jeśli chodzi o wykonanie figurki, to w przypadku Zombie Magneto uwagę zwraca przede wszystkim niesamowicie szczegółowo wykonana rzeźba. Design naszego action figure znakomicie odwzorowuje praktycznie wszystkie detale konieczne do stworzenia przerażającego obrazu żywego trupa. Widoczna w ranach otwartych tkanka mięśniowa, szczątki kręgosłupa umiejscowione w dziurze wylotowej na środku brzucha, czy brawurowo wykonana twarz ze zmiażdżoną szczęką to prawdziwe zgniłe wisienki na rozkładającym się mięsnym torcie. Minimalizm kluczem do sukcesu Zombie Magneto nie zaskoczy nas niczym jeśli chodzi o artykulację i wcale nie musi tego robić. Fajnym elementem dodatkowym jest za to zdejmowany kask oraz ruchomy pas usiłujący przykryć spor

NOSTALGIA #1 — Blade Vampire Hunter od Toy Bizu (1996)

Jest druga połowa lat 90 Dzieciństwo większości z nas trwa w najlepsze, a w telewizji triumfy święcą animowane przygody znanych nam już za sprawą TM-Semic bohaterów. W kioskach mamy pod dostatkiem komiksów, a największym hitem tamtych jaskrawych czasów są równie kolorowe zabawki, których sprzedaż napędzana jest zarówno przez wspomniane wyżej obrazkowe historie, jak i samą telewizję, której pozycja głównego medium, jest wówczas jeszcze niezagrożona. Pod dostatkiem jest dosłownie wszystkiego, począwszy od popularnych zwłaszcza w nadmorskich kurortach Żółwi Ninja, przez wszędobylskich bootlegowych He-Manów, a skończywszy na rozmaitych wariacjach G.I. Joe. Wszystko jest wówczas albo hardcore, albo extreme, co widać doskonale zarówno po bootlegach, jak i seriach licencyjnych. Każdy z bohaterów ma ogromne, wręcz nienaturalne mięśnie, lub przynajmniej kolce, którymi rekompensuje sobie delikatne ubytki w posturze. Blade Vampire Hunter od Toy Bizu ma jednak obie te rzeczy. Ta  5-c