Przy okazji Dnia Darmowego Komiksu wybrałem się do kina. Postanowiłem połączyć recenzje w jedno i podzielić się z Wami swoimi odczuciami odnośnie dwóch Blockbusterów, które miałem przyjemność (wątpliwą i niewątpliwą) wczoraj zobaczyć. No to zaczynamy! Różowe lata 80-te Strażnicy galaktyki to klasa sama w sobie. Dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem po kontynuacji, czyli wszystko powtórzone raz jeszcze tylko, że w tętniącej kolorami przestrzeni nawiązującej wszem wobec do kina lat 80-tych. Gościnny występ Davida Hasselhoffa, Sylvester Stallone jako Starhawk, nie wspominając już o Kurcie Russellu, jako Ego - to dopiero wierzchołek góry lodowej. Wspaniała część pracy zrobiła ścieżka dźwiękowa, która dała filmowi jeszcze większego kopa niż w części pierwszej. Mały Groot był naprawdę urzekający, mimo że przed filmem miałem obawy, że będzie bardzo drażnił i próbował bawić na siłę. Światełka na niebie Drugim jasnym punktem był Drax, który został delikatnie rozwin...