Przyznam szczerze, że przez długi czas nie rozumiałem tego fenomenu. Wszystko zaczęło się od Punishera kupionego podczas Dnia Darmowego Komiksu w Poznaniu. Była to moja pierwsza i przez długi czas jedyna figurka marki, którą zachwycali się wszyscy dookoła. Przez ponad pół roku stała w otoczeniu "tradycyjnych" figsów i dopiero niedawno zdecydowałem się, żeby sprawić jej jakieś towarzystwo.
Równie często co w pozytywnych opiniach ze strony innych ludzi spotykałem się z Funko w trakcie robienia zakupów w sklepach z "tradycyjnymi" figurkami. Za każdym razem kilka z nich wpadało mi w oko, ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, aby zacząć je zbierać "na poważnie". W poszukiwaniu prezentów pod choinkę doznałem jednak małego olśnienia. A może by tak tym razem postawić zwyczajnie na prostotę i całkiem fajną estetykę, jaką prezentuje ze sobą Funko Pop? Nie wspominając już o gigantycznym wprost wyborze postaci stworzonych na rozmaitych licencjach? Doszedłem do wniosku, że z pewnością znajdę wśród tych śmiesznych ludzików coś dla siebie i nie pomyliłem się! Nie ukrywam, także, że istotnym czynnikiem wpływającym na podjęcie tej decyzji była cena, której wysokość skutecznie oddaliła ode mnie widmo kaca moralnego towarzyszącego kolejnym figurkowym zakupom.
O cechach Funko, które zadecydowały o globalnym sukcesie marki, rozpiszę się jednak innym razem, za to dziś skupię się na swoich doświadczeniach (na razie początkującego) kolekcjonera Funko Pop! Vinyl Figures. Dodam tylko, że w swojej drodze "zawodowej" nie zamierzam iść tropem Pokemon i "łapać ich wszystkich" ale skupiać się tylko i wyłącznie na wybranych postaciach. Taki sposób kolekcjonowania zawsze uważałem za najbardziej zdrowy i satysfakcjonujący.
Przedstawiam Wam swoją pierwszą trójkę, od której zaczynam tak naprawdę przygodę z Funko POP! Vinyl Figures!
Każdy zły uczynek zostanie ukarany!
Na pierwszy ogień idzie wspomniany wcześniej Punisher. Dlaczego akurat on? Uwielbiam tę postać! Tutaj mamy Franka w wersji Thunderbolts, które swoją drogą było tragiczne (przemęczyłem dwa pierwsze tomy tylko i wyłącznie z uwagi na rysunki Steve'a Dillona). Wybrałem taką wersję jakoś intuicyjnie. Outfit sam w sobie jest świetny i abstrahując już od jakości komiksu, z którego pochodzi najzwyczajniej w świecie dobrze leży na komiksowym pogromcy. Poza tym to zawsze jakaś odskocznia od klasyki — niezbyt duża, ale na tyle zauważalna, by wywołać lekki uśmiech w kąciku ust. Czerwień to przecież kolor kojarzący się z Punisherem, w równej mierze co czerń i biel, prawda?
No i byłbym zapomniał. Castle ma główkę na sprężynce! So sweet!
Hail to the King!
Pamiętam doskonale grę w Tekkena 3 zarówno na konsoli PSX, jak i na automatach. Do wersji arcade'owej było mi zdecydowanie bliżej z racji tego, że sam w owym czasie Playstation nie miałem. Pod samym nosem był za to obwoźny salon gier ulokowany w wielkiej przyczepie stacjonującej przez całe wakacje w centrum mojego miasta. Oprócz Metal Sluga i Soul Calibura był tam także Tekken 3 (a także 2), który przez cały okres funkcjonowania salonu cieszył się chyba największą popularnością. Choć czasy automatowych nawalanek na żetony minęły już bezpowrotnie, to zarówno sentyment do gry, jak i wielu obecnych w niej postaci pozostał mi do dziś. Nie trudno się domyślić, że jednym z bohaterów, którego darzę największą sympatią, jest zamaskowany wrestler. King, bo o nim mowa, z początku wydawał mi się nieco ślamazarny, ale po odkryciu kilku fajnych kombinacji ciosów stał się jedną z moich ulubionych postaci w Tekkenie ever! Jeśli chodzi o Funko Pop, to do wyboru miałem wersję z peleryną albo bez. Wybrałem, jak widzicie opcję klasyczną — takim Kingiem zawsze grałem i takim zapamiętałem go z lat szczenięcych. Przed Wami prawdziwy Król!
"Get up, you wimp!"
Ostatnio odświeżyłem sobie nieco także innego klasyka, jeśli chodzi o konsolowe bijatyki. Katując Street fightera, zawsze najchętniej wybierałem Sagata, ale wziąwszy pod uwagę, że ostatnio kupiłem aż dwie jego wersje, postanowiłem wybrać jakiegoś innego bohatera serii, tym razem rzecz jasna w wersji POP. Padło na Balroga. Uwielbiam takie kupy mięśni rodem z lat 90! Balrog sam w sobie również jest postacią szalenie grywalną i choć SF nigdy moim zdaniem nie dorówna Tekkenowi, to sympatyczny bokser ma i tak pełne prawo zająć zaszczytne miejsce tuż obok Króla! Generalnie uznajmy, że wszystkie trzy postacie zajmują miejsce ex aequo. Serio nie potrafię wskazać, którego z tych maluchów lubię najbardziej!
P.S.
Wybaczcie mi, ale nie będę rozwodził się zbytnio nad wyglądem figurek, bo wszystkie zostały wykonane na naprawdę fajnym poziomie. Są zarazem estetyczne, jak i dosyć szczegółowe, a design każdej z nich zawiera wszystkie elementy charakterystyczne dla danej postaci.
Bardzo fajne pozycje. Moimi pierwszymi były te z Gry o tron :)
OdpowiedzUsuńdzięki za masę zdjęć :) i recenzje +
OdpowiedzUsuń