Ice Ice Baby
Gdy byłem mały, to miałem świetną figurkę. To był przezroczysty pamperek kupiony w Sarbinowie, gdzieś w połowie lat 90. Nie wiedziałem co to za jeden, bo przygodę z TM-Semic zacząłem dopiero później od Spawna i byłem przekonany, że mój nowy superświetny kolega jest po prostu cały zrobiony z wody. Myślałem sobie, że to musi być wspaniała moc i bawiłem się nim całymi dniami, aż w końcu gdzieś się… rozpłynął. Po latach zrozumiałem, że był to nie kto inny jak Iceman z X-Menów (w sumie trafiłem z tą wodą) i to produkcji wielkiego wówczas Toy Bizu. No cóż, “człowiek-lód” też brzmi kozacko, a Toy Biz uwielbiam, więc nie wnikałem w szczegóły. Regularnie sprawdzałem tylko różne portale aukcyjne i ogłoszeniowe, mając nadzieję, że kiedyś w końcu uda mi się go trafić…
No i udało.
Po wybuleniu stówy i odpakowaniu paczki okazało się, że to niby ten sam ludek, ale nie do końca. Był jakiś taki mały i miał nadruki imitujące szron, których nie było widać na pierwszy rzut oka. Co do wielkości, to faktycznie mogłem to inaczej zapamiętać i figurka, która kiedyś była dla mnie wielka, dzisiaj jest po prostu maleństwem, ale te nadruki nie dawały mi spokoju. Po krótkim researchu, który powinienem przeprowadzić już dawno, okazało się, że mój plastikowy ziomek z dzieciństwa tak naprawdę był świetnie zrobionym bootlegiem. Miałem też rację co do rozmiaru figurki. Toy Biz operował skalą 5 cali, natomiast bootleg, który zapamiętałem, miał jakieś 6-7 cali, czyli porównywalnie do dzisiejszych legendsów.
Czy to jednak coś zmienia?
Nadal będę polował na bootleg, a Iceman z Toy Bizu ma pewną zdolność, której nie posiada żadna podróbka. Podobno zmienia swoją barwę po pobycie w zamrażarce. Bardzo lubię takie ficzery, więc nie czekałem długo żeby to sprawdzić. Na sucho figurka wygląda trochę jak zamrożone siku, ale po wyjęciu z zamrażarki… nadal wygląda w ten sposób. Jedynie wspomniane wcześniej, ledwo dostrzegalne wzorki mające imitować szron, zmieniają barwę na niebieski. Zmieniają, ale ledwo zauważalnie i dosłownie na mrugnięcie oka. Może to kwestia lat i tego, że szron się już nieco starł.
Podsumowując, niby to fajne, ale chyba jednak nie było warto. To tak, jakby zamiast Pepsi wypić bezmarkową colę z dyskontu, gdzie figurka Toy Biz jest w tym przypadku taką właśnie colą, a bootlegowy wodny ludzik pełnym cukru smakiem z dzieciństwa.
Komentarze
Prześlij komentarz