Przejdź do głównej zawartości

NOSTALGIA #2 — X-Men Random z Toy Bizu (1994)


Random jest jedną ze stosunkowo mało znanych postaci z wielkiego panteonu X-Men, szczególnie jeśli chodzi o świadomość polskiego fana komiksów. Jako idealny przykład tworu lat 90 pozostał w ich odmętach po dzień dzisiejszy i kojarzyć możemy go jedynie z kilku występów w mniej lub bardziej klasycznych komiksach z tamtego okresu. Nie oznacza to jednak, że nie jest on postacią ciekawą — zwłaszcza gdy mowa o jego plastikowym wcieleniu z Toy Bizu.

Grom w raju

Figurkę Randoma nabyłem tak naprawdę z sentymentu do czasów dzieciństwa. Gdy po raz pierwszy ujrzałem go na eBayu, od razu przykuł moją uwagę, będąc uosobieniem tego, za co właśnie kocham lata 90 ubiegłego wieku. Charakterystyczna bandana w stylu Hulka Hogana, nienaturalnie wielkie mięśnie i gigantyczna spluwa wyrastająca z jego ramienia stanowi bowiem perfekcyjne połączenie, które naprawdę wspaniale obrazuje tamte czasy. Nic więc dziwnego, że gdy tylko znalazł się w zasięgu mojego kliknięcia — natychmiast zapragnąłem postawić go na swojej półce!



Design przez duże „D“

Random jest naprawdę cool! Nosi ciemne okulary, rozpiętą skórzaną kamizelkę a zamiast ręki ma wielkiego gnata. Jakby tego było mało, ma także tatuaże i bary wielkości parowozu — co łącznie daje nam kosmiczną dawkę hardcore i extreme w jednym! Cała figurka stworzona jest z komiksowym zacięciem, bez próby nadawania realizmu czemuś, co jest go z definicji pozbawione. Uwagę przykuwa niesamowita dbałość o detale. Widzimy dosłownie każdy mięsień i każdą żyłę tego 12-centymetrowego najemnika, każde zagniecenie materiału jego skórzanego bezrękawnika, a także dokładne rysy jego malutkiej twarzy — jednym słowem całość wykonana jest z niebywałą precyzją!


Drut kolczasty na jego ramieniu jest bardziej hardcorową wersją szalenie popularnego w latach 90 tatuażu, (noszonego między innymi przez Pamelę Anderson), a wydzierany na drugim ramieniu zielony wąż, choć nie oplata całej ręki jak w komiksie i tak jest mega extreme! Widać tu kawał świetnie wykonanej roboty i jako fan wszystkiego, co pochodzi z lat 90, jestem w pełni usatysfakcjonowany. Rarytas, w postaci Toy Bizowego Randoma jest z pewnością warty polecenia innym maniakom figurek i wszystkiego co wielkie i przerysowane.



W prostocie siła

Jeśli chodzi o artykulację, to cudów się jednak nie spodziewajmy. Punkty ruchu w pasie, biodrach, ramionach (w obu przypadkach tylko w pionie) oraz ruchoma w poziomie głowa to wszystko, co oferuje nam ta figurka — ale czy potrzebujemy więcej? Random to tak naprawdę kupa mięśni, które po prostu chcesz postawić na swojej półce, bez zamiaru ustawiania go w wymyślnych pozach.


Nie wolno zapominać również o tym, że jest to figurka z początku lat 90 i tak naprawdę zbudowana jest na modłę wielu innych mięśniaków z tamtego okresu. Łowca głów wygląda perfekcyjnie w swojej prostej i klasycznej pozie sygnalizującej nam pełną gotowość do działania, a jego monumentalny wręcz wygląd jest w zupełności wystarczający do osiągnięcia pełnej satysfakcji z dołączenia Randoma do swojej kolekcji.


Don't mess with that guy!

Pytacie o akcesoria? Spójrzcie tylko, co ten gość zrobił ze swoją ręką! On nie potrzebuje żadnych akcesoriów! Patrząc zresztą po originie Randoma — nie pozostaje nam nawet cień wątpliwości co do tego, że nasz umięśniony mutant jest jedną, wielką, chodzącą bronią! Byłbym zapomniał — w oryginalnym zestawie były jeszcze 3 rzutki, które po umieszczeniu w lufach można było wystrzelić, ale niestety zaginęły gdzieś w mroku dziejów.


Czy warto?

Jeśli uwielbiacie lata 90 tak, jak ja to pewnie już rozglądacie się na eBayu w poszukiwaniu opcji z wysyłką do Polski. Jeśli natomiast nie darzycie jakimś szczególnym sentymentem ostatniej dekady XX wieku to i tak warto — chociażby ze względów "historycznych". Random jest bowiem perfekcyjnym odbiciem nie tak dawno minionej epoki i wyraża sobą więcej niż Ferrero Rocher, a jego karykaturalnie wielkie mięśnie są cudownym przerostem formy nad treścią, któremu dosłownie żal odmówić honorowego miejsca na swojej półce z figurkami.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

RANKING: 7 najbardziej niepokojących zabawek w historii

Liczba 7 jest liczbą mistyczną i podobno przynosi szczęście. Przyda nam się ono zwłaszcza dziś, w wieczór święta Halloween, kiedy to eksplorować będziemy mroczne epizody z dziejów szeroko pojętego przemysłu zabawkowego. Przed Wami ranking najbardziej niepokojących zabawek, które mimo swojej, nazwijmy to niezbyt przyjaznej aparycji, lub też wywołujących gęsią skórkę skłonności, dopuszczone zostały do masowej produkcji. Nie szukajcie ich nigdzie! 7. Joly Chimp (źródło: ebay .com ) Ranking otwiera uśmiechnięta małpka obdarzona nie tylko niebagatelną urodą, ale i wspaniałym talentem muzycznym. Joly Chimp, bo tak nazywa się nasza bohaterka, szczerzy się złowieszczo, a jej wymowna mina przywodzi na myśl skazańca w trakcie egzekucji na krześle elektrycznym. Zabawka wyprodukowana przez japońską firmę Daishin zawojowała rynek w latach 50 i w ciągu swego trwającego ponad 20 lat upiornego marszu doczekała się sporej liczby alternatywnych wersji produkowanych przez różne zabawko

RANKING: 10 najgorszych figurek ever!

(źródło:tiggercustoms.deviantart.com) Mieliśmy już ranking najgłupszych figurek w historii ,  więc teraz pora na te najgorsze . Jako że w przypadku bootlegów do liczby miejsc musiałbym dopisać co najmniej kilka zer, to pod uwagę wziąłem tylko oficjalne wydania firm takich jak np. Hasbro, Mattel czy będący ikoną lat 90 Toy Biz. Tym razem przedstawię Wam figurki, które są tak złe, że aż... złe! Są brzydkie i odpychające, wywołują obrzydzenie lub uśmiech zażenowania i w przeciwieństwie do części najgłupszych figurek na świecie żadnej z nich nie chciałbym mieć na swojej półce. Wybór był naprawdę trudny, bo w większości przypadków można by tu wrzucić nie tylko pojedyncze egzemplarze, ale i całe linie figurek. Większość z obecnych tu "wybrańców" ma całą masę mniej lub bardziej paskudnych kolegów, co dodatkowo komplikowało już i tak niełatwą kwestię. W każdym razie udało mi się w końcu wyselekcjonować te kilka absolutnie najgorszych figurek, które podczas błądzenia w i

NOSTALGIA #6 — Small Soldiers (1998)

We're not toys, we're action figures! — te słowa wypowiedziane przez jednego z czołowych, plastikowych bohaterów kina akcji, do którego jeszcze później wrócimy, nadają się całkiem nieźle na rozpoczęcie opowieści o niezwykłym dziele Joe Dantego mającego swoją premierę w październiku 1998 roku, czyli niemalże 20 lat temu. "Small Soldiers", bo o nim tu mowa, jest filmem, w którym mamy do czynienia z action figures przez duże "A"! Figurki bowiem nie tylko żyją, ale i w odróżnieniu od tych z "Toy Story" nie są zbyt przyjaźnie nastawione, co stanowi wspaniałą bazę dla opowieści, której od pierwszego seansu w małym, nieistniejącym już kinie, jestem fanem. Czy marzyliście kiedykolwiek o tym, żeby mieć własną armię zabawek, którą można by szkolić, wydawać jej rozkazy, albo nie wiem... walczyć z nią o swoje życie? Jeśli chodzi o "Małych Żołnierzy" to ostatnią opcję macie jak w banku! "Wszystko inne to tylko zabawki!" Pla