Temat polskich, gumowych podróbek to materiał na książkę, jeśli nie całą serię, bowiem historia mniej lub bardziej amatorskiego odlewnictwa ma w naszym kraju naprawdę długą i bogatą tradycję. W czasach PRL, gdy na świecie rosły w siłę marki takie jak G.I. Joe, Star Wars czy Masters Of The Universe, u nas królowały przede wszystkim ołowiane żołnierzyki i szmaciane lalki. Nic więc dziwnego, że mający biznesowe zacięcie rodacy szybko wyczuli gigantyczny potencjał płynący z obrotu zabawkami przedstawiającymi walczących na miecze świetlne kosmicznych bohaterów, napakowanych siłaczy czy uzbrojonych po zęby i doskonale wyposażonych komandosów. Jako że oryginalne figurki były dostępne jedynie w Peweksach, szybko zagospodarowano nisze i słynne na cały świat, a także osiągające dziś spore ceny polskie bootlegi dosłownie zalały stragany i budki na bazarach w całym kraju.
Królowie nadmorskich kurortów
Gumowi wojownicy, gumowe żółwie i równie gumowi komandosi zaczęli wymierać stopniowo dopiero w połowie lat 90, kiedy to wolny rynek zaczął zyskiwać coraz to większą przewagę nad polskim duchem kombinatorstwa, zachłystując coraz bardziej świadomych odbiorców produktami o wiele lepszej jakości, które dostępne były praktycznie od ręki.
Gumowe bootlegi He-Mana i Szkieletora to coś, na co trafiłem dzięki blogowi — Kolekcja Figurek. Figurki, które w chwili kiedy to piszę, wciąż dostępne są na Allegro, w symbolicznej cenie niecałych pięciu złotych za sztukę, mogą posłużyć za idealny przykład skarbu odnalezionego gdzieś w starych, zakurzonych magazynach. Bywa bowiem czasami tak, że ludzie, którzy dawniej tworzyli te figurki, lub miejsca, w których były one przechowywane, odnajdują się nagle po latach, wyłaniając z mroków zapomnienia kolekcjonerskie skarby, o których istnieniu zapomnieli już niemal wszyscy poza największymi pasjonatami branży figurkowej.
Jakby to było wczoraj...
Figurki, które parę dni temu trafiły do mnie za pośrednictwem najpopularniejszego w Polsce portalu aukcyjnego, wyglądają dosłownie tak, jakby zostały odlane zaledwie wczoraj, a nie ponad ćwierć wieku temu! Cały czas czuć od nich delikatną woń taniej gumy, kojarzącą się niezmiennie z czasami przemian ustrojowych i pierwszych oddechów kapitalizmu. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem jest również jakość malowania i niezwykle dokładny odlew obu postaci. W tym miejscu należy zaznaczyć, że obie figurki mają 3,5 cala wzrostu i nie przesadzę, jeśli powiem, że spora część tworzonych współcześnie serii mogłaby się, w cudzysłowie, sporo nauczyć od twórcy, bądź też twórców tych gumowych bootlegów!
Czy nie w tym tkwił jednak pewien urok tamtych czasów?
Komentarze
Prześlij komentarz