Przejdź do głównej zawartości

CIEKAWOSTKI #2: Figurki G.I. Joe x Mortal Kombat


Jest sam środek wakacji, gdzieś w pierwszej połowie lat 90. Rozgrzany niemal do czerwoności blaszany dach małego salonu gier zamienia powoli wnętrze lokalu w przedsionek piekła, jednakże znajdujący się w środku niego ludzie nawet tego nie zauważają, kierując całą swoją uwagę na mały ekran, czerwono-czarnego automatu z napisem Midway. Na ekranie telewizorka ubrany w błękitne szaty ninja, właśnie wyrywa swojemu oponentowi kręgosłup, w efektowny sposób kończąc trwającą od kilku minut zaciekłą walkę pomiędzy dwójką nastolatków. Stłoczeni dookoła nich rówieśnicy, ściskając w dłoniach puszki z colą i straszliwie wygniecione torby czipsów wybałuszają po kolei oczy, a z ich gardeł wydobywa się głośny pomruk będący w pełni zrozumiałym wyrazem uznania dla zasłużonego zwycięzcy.

(źródło: Mortal Kombat, 1992, Midway)

Mortal Kombat, bo tak nazywa się obiekt kultu, rządzi na początku lat 90 niemalże niepodzielnie, jeśli chodzi o arcade'owe nawalanki, a hektolitry krwi towarzyszące wklepywaniu całych serii brutalnych kombinacji przyciągają do salonów gier całe rzesze dzieciaków, które popołudniami gromadzą się przy automatach, przepuszczając po kolei swoje kieszonkowe z prędkością równą serii ciosów wykonywanych przez ich ulubionych bohaterów. Nic więc dziwnego, że woń świeżych banknotów roztaczająca się wokół ogromnego sukcesu gry, dociera błyskawicznie do czujnych nozdrzy włodarzy jednej z największych firm zabawkarskich w historii, czyli Hasbro, będącego właścicielem pewnej marki, w skład której wchodzą znani wszystkim doskonale, prawie 4-calowi komandosi, będący jedną z ikon lat 80.



Zmierzch giganta

Figurki G.I. Joe, jeszcze kilka lat wcześniej sprzedające się niczym świeże bułeczki, a teraz dążące już do niechybnego wymarcia, na sam koniec egzystencji w swojej bazowej i najbardziej klasycznej formie, zabłysnęły raz jeszcze, by wkrótce przygasnąć, prawie że na dobre. Mające już na koncie współpracę przy linii figurek Street Fighter Hasbro postanowiło połączyć po raz ostatni swój najbardziej ikoniczny brand razem z hitową, dopiero co powstałą marką dominującą błyskawicznie rynek gier wideo. I tak właśnie, w 1994 roku, światło dzienne ujrzała jedna z ostatnich serii figurek G.I. Joe przedstawiająca bohaterów jednej z najbardziej kontrowersyjnych gier w historii — Mortal Kombat.

(źródło: ign.com)

Joesy, czy nie joesy?

Ok, wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie jedna rzecz. W przeciwieństwie do figurek z serii Street Fighter, te spod znaku Mortal Kombat nie miały na opakowaniu oficjalnego oznaczenia marki G.I. Joe. Owszem, figurki były pełnoprawnymi joesami pod każdym względem jednakże brak ikonicznego znaczka i tak podzielił miłośników marki, doprowadzając do dyskusji czy prezentowane figurki należą oficjalnie do serii G.I. Joe, czy nie.

(źródło: hisstank.com)

Ostatnie tchnienie umierającego olbrzyma

W roku 1994 na rynek trafiło pierwsze 13 figurek przedstawiających bohaterów brutalnej gry wideo, a rok później, z okazji premiery ekranizacji Mortal Kombat, ich szeregi zasiliło kolejnych 8 należących do tak zwanego Movie Edition. W przeważającej jednak większości były to po prostu przemalowane lub delikatnie przemodelowane figurki z poprzedniej serii. Wyjątkiem była postać Shang Tsunga — młodsza, filmowa wersja okrutnego zjadacza dusz, wyrażona za pomocą figurki G.I. Joe tak naprawdę miała na imię Budo, i była postacią pochodząca z nigdy niewydanej serii Ninja Commandos, którą zaplanowano na rok 1995, zanim jeszcze cała linia figurek 3.75 cala została anulowana.

(źródło: ign.com)

Jednym z najciekawszych elementów całej linii G.I. Joe x Mortal Kombat była sprzedawana wyłącznie w dwupaku wraz ze specjalną wersją Johnny’ego Cage’a figurka Goro, a także Kombat Cycle, czyli motor bojowy z dołączaną do zestawu figurką Kano.


(źródło: actiontoys.com)

Które lepsze?

Z uwagi na wypuszczoną chwilę wcześniej linię figurek G.I. Joe spod szyldu Street Fighter, trudno uniknąć zupełnie naturalnych porównań pomiędzy obiema seriami i tak naprawdę kwestią sporną już na zawsze pozostanie to, która z nich została wykonana lepiej. Choć sam jestem wielkim fanem Mortal Kombat, to jeśli musiałbym już koniecznie wybierać, zdecydowanie bardziej wolałbym dołączyć do swojej kolekcji figurki z serii SF, bo według mnie są po prostu ciekawsze i trochę lepiej wykonane. Bez wątpienia jednak obie linie są jedynym w swoim rodzaju, cudownym, mokrym snem wielu kolekcjonerów i za każdą z nich ciągnie się taka sama, słodka i gęsta jak wata cukrowa woń nostalgii.

Mniam!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

RANKING: 7 najbardziej niepokojących zabawek w historii

Liczba 7 jest liczbą mistyczną i podobno przynosi szczęście. Przyda nam się ono zwłaszcza dziś, w wieczór święta Halloween, kiedy to eksplorować będziemy mroczne epizody z dziejów szeroko pojętego przemysłu zabawkowego. Przed Wami ranking najbardziej niepokojących zabawek, które mimo swojej, nazwijmy to niezbyt przyjaznej aparycji, lub też wywołujących gęsią skórkę skłonności, dopuszczone zostały do masowej produkcji. Nie szukajcie ich nigdzie! 7. Joly Chimp (źródło: ebay .com ) Ranking otwiera uśmiechnięta małpka obdarzona nie tylko niebagatelną urodą, ale i wspaniałym talentem muzycznym. Joly Chimp, bo tak nazywa się nasza bohaterka, szczerzy się złowieszczo, a jej wymowna mina przywodzi na myśl skazańca w trakcie egzekucji na krześle elektrycznym. Zabawka wyprodukowana przez japońską firmę Daishin zawojowała rynek w latach 50 i w ciągu swego trwającego ponad 20 lat upiornego marszu doczekała się sporej liczby alternatywnych wersji produkowanych przez różne zabawko

RANKING: 10 najgorszych figurek ever!

(źródło:tiggercustoms.deviantart.com) Mieliśmy już ranking najgłupszych figurek w historii ,  więc teraz pora na te najgorsze . Jako że w przypadku bootlegów do liczby miejsc musiałbym dopisać co najmniej kilka zer, to pod uwagę wziąłem tylko oficjalne wydania firm takich jak np. Hasbro, Mattel czy będący ikoną lat 90 Toy Biz. Tym razem przedstawię Wam figurki, które są tak złe, że aż... złe! Są brzydkie i odpychające, wywołują obrzydzenie lub uśmiech zażenowania i w przeciwieństwie do części najgłupszych figurek na świecie żadnej z nich nie chciałbym mieć na swojej półce. Wybór był naprawdę trudny, bo w większości przypadków można by tu wrzucić nie tylko pojedyncze egzemplarze, ale i całe linie figurek. Większość z obecnych tu "wybrańców" ma całą masę mniej lub bardziej paskudnych kolegów, co dodatkowo komplikowało już i tak niełatwą kwestię. W każdym razie udało mi się w końcu wyselekcjonować te kilka absolutnie najgorszych figurek, które podczas błądzenia w i

NOSTALGIA #6 — Small Soldiers (1998)

We're not toys, we're action figures! — te słowa wypowiedziane przez jednego z czołowych, plastikowych bohaterów kina akcji, do którego jeszcze później wrócimy, nadają się całkiem nieźle na rozpoczęcie opowieści o niezwykłym dziele Joe Dantego mającego swoją premierę w październiku 1998 roku, czyli niemalże 20 lat temu. "Small Soldiers", bo o nim tu mowa, jest filmem, w którym mamy do czynienia z action figures przez duże "A"! Figurki bowiem nie tylko żyją, ale i w odróżnieniu od tych z "Toy Story" nie są zbyt przyjaźnie nastawione, co stanowi wspaniałą bazę dla opowieści, której od pierwszego seansu w małym, nieistniejącym już kinie, jestem fanem. Czy marzyliście kiedykolwiek o tym, żeby mieć własną armię zabawek, którą można by szkolić, wydawać jej rozkazy, albo nie wiem... walczyć z nią o swoje życie? Jeśli chodzi o "Małych Żołnierzy" to ostatnią opcję macie jak w banku! "Wszystko inne to tylko zabawki!" Pla