Nie ma chyba bardziej ikonicznej i rozpoznawalnej marki w świecie gier od Mortal Kombat. Nawet zupełni laicy nie tylko kojarzą tę serię, ale i są w stanie wymienić przynajmniej kilku bohaterów kultowego mordobicia. Wszystko dzięki temu, że każda z postaci jest na tyle wyrazista, że nie sposób zgubić jej w gąszczu innych, mniej lub bardziej podobnych do siebie wojowników, jak ma to miejsce chociażby w Tekkenie. Nasz dzisiejszy bohater należy do tak zwanej starej gwardii i pojawił się już w pierwszej odsłonie cyklu, by z miejsca stać się jedną z najbardziej ikonicznych postaci stanowiących barwną wizytówkę całej marki. Oto przed Państwem Johnny Cage!
The Muscles from Brussels
Nie jest chyba żadną tajemnicą, która z gwiazd kina kopanego posłużyła za pierwowzór dla Johnny'ego. Gdy gwiazdor “Krwawego Sportu” odmówił udziału w tworzonej przez Midway Games grze, studio postanowiło mimowolnie przemycić go do zupełnie nowego projektu, który miał na celu strącenie z pozycji lidera kultowego już dziś “Street Fightera 2”. Tak oto powstał Johnny Cage. Wzorowany na JCVD bohater to nie tylko świetny wojownik, ale też autor najbardziej buńczucznych, czasem wręcz cringe’owych cytatów w historii serii (przebija go chyba tylko sam Van Damme, ale o tym już innym razem). Spójrzcie tylko na to:
"Fans think my moves are all wirework and special effects. Truth is... I am the special effects."
"What should we do, besides standing around looking pretty?"
"Dad always said, "Hungry people eat lunch, humble people serve it."
Można się jednak bez trudu zorientować, że całe to gwiazdorzenie stanowi jedynie pokazówkę, tworzącą z Cage’a typowy comic relief, a i sam bohater nie bierze siebie zbyt poważnie. W końcu kto nosi na klacie ogromny tatuaż ze swoim imieniem? Ten niecodzienny, nawet jak na realia Mortal Kombat feature towarzyszy postaci zaledwie od niecałych 10 lat i został zaprezentowany dopiero w 9 odsłonie cyklu. Wcześniej Johnny był po prostu zwykłą zblazowaną, hollywoodzką gwiazdą. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku postanowiono jednak doprowadzić jego postać aż do granic absuru i o ile wtedy Cage stał tuż pod samymi drzwiami krainy niedorzeczności, to w części dziewiątej wjechał w nie z totalnego kopa.
Szpagaty i dupeczki
W najnowszej, 11 już odsłonie cyklu Johnnych jest dwóch. Ten starszy i ustatkowany oraz młody Cage, który przybył... z przeszłości. Najntisowy Johnny jest egoistyczny i szowinistyczny — jednym słowem stanowi generyczny przykład stereotypowego hollywoodzkiego gwiazdora. Nie to, co nudny i dojrzały Cage, będący oparciem dla żony i córki. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda! Mówiąc jednak całkiem serio, to właśnie w tej karykaturalnej postaci Johnny jest może nie najlepszą wersją samego siebie, ale za to wersją najbardziej ikoniczną, uwielbianą przez całe rzesze fanów automatowych mordobić.
Poszło, weszło i boli
O ile Hollywood Hunk jest jednym z najfajniejszych designów tej postaci, o tyle sama, 7-calowa figurka bezapelacyjnie miażdży jaja rywali. Johnny od McFarlane Toys świetnie odwzorowuje młodego Cage’a z MK 11 i wprost emanuje pstrokatymi kolorami kojarzącymi się nieodparcie z neonowymi szyldami starych salonów gier, gdzie Mortal Kombat święciło największe tryumfy. Jeżeli istniałyby mistrzostwa w graniu na nostalgii, to ta figurka stałaby na podium.
Nasz bohater jest w stanie przybrać niemalże każdą bojową pozę i niestraszne są mu szpagaty, czy wykopy nad głowę. Dzięki temu Johnny Cage od McFarlane Toys jest figurką absolutnie kompletną. O ile w przypadku niektórych bohaterów (zobacz recenzję Negana) statyczność nie przeszkadza, o tyle w przypadku gwiazdora kina akcji nie ma już racji bytu. O bogaty repertuar ciosów naszego wojownika dbają bowiem aż 22 punkty artykulacji!
Hollywoodzki przystojniak
Niestety nasz wygadany aktor nie miał do tej pory szczęścia do figurek, które jeżeli już od wielkiego dzwonu pojawiały się na rynku, to mówiąc delikatnie — nie były zbyt urodziwe. O ile w przypadku figurek z serii G.I. Joe x Mortal Kombat, nie za bardzo było co spieprzyć, to w przypadku większych zabawek bywało już różnie. W jednej z wersji Johnny wyglądał na przykład jak skrzyżowanie Otto Octopusa ze studentem seminarium, który w przerwach między zajęciami wybrał się na mały jogging po lesie. Jeżeli chcecie zobaczyć absolutnie najbrzydszą z plastikowych inkarnacji Cage’a, to zapraszam do rankingu najgorszych figurek świata.
Słynny tatuaż na klacie prezentuje się mega naturalnie, a buńczuczny uśmiech na twarzy Johnny’ego wskazuje na to, że jemu samemu również się bardzo podoba. Przez to, że napis jest delikatnie wyblakły, nabiera realizmu.

Ciekawym dodatkiem jest również krew ledwo widoczna na rękach Johnny’ego. Dzięki bardzo delikatnemu malowaniu sprawia wrażenie, jakby zmieszała się z potem i najzwyczajniej w świecie wsiąkła w bandaże. Srogie!
Przyznam to z ręką na sercu — myślałem, że ta pstrokata kurteczka rodem z salonów arcade jest zdejmowana. Ma bowiem tak dokładnie odwzorowaną strukturę, że sprawia wrażenie żywego materiału. Fakturowanie plastiku stoi tu na naprawdę wysokim poziomie. Cage ma nawet wyszyte na niej swoje inicjały — Jean Claude... to znaczy Johnny Cage — oraz własne logo na plecach. Dodatkowym smaczkiem są klasyczne spodnie, które wraz z nagolennikami wyjęto żywcem z gry “Mortal Kombat 4” (a buty z części drugiej?). To się nazywa powrót do przeszłości!
Statuetką w ryj
Pora przyjrzeć się bliżej akcesoriom dołączonym do naszej plastikowej gwiazdy. Figurka Johnny'ego Cage’a bawiąca się… figurką Johnny'ego Cage’a to już sroga incepcja. Gdyby jeszcze ten mini-Cage miał ruchome stawy, to byłby już prawdziwym ucieleśnieniem mokrych snów nie tylko fanów serii, ale i kolekcjonerów figurek w ogóle. Nie ma jednak tak dobrze. Mini figurka Cage’a zastygła w ikonicznej pozie Nutcrackera (nie muszę chyba wspominać skąd, a właściwie od kogo Cage zaczerpnął swój popisowy cios) i została wykonana nad wyraz szczegółowo.
Dołożono też wszelkiej staranności, by odwzorować zarówno epicki tatuaż, napis na mistrzowskim pasie (Cage jest przecież mistrzem wszystkiego), jak i stawy figurki. Oto żywa definicja zegarmistrzowskiej precyzji!
Niestety nie można tego powiedzieć o okularach "dużego Johnny'ego", bo tam ewidentnie nie trafiono z malowaniem. Szkoda, że nie ma w zestawie dwóch kompletów (Johnny w MK11 ma drugą parę ukrytą za pazuchą). Ups, taka mała wpadka.
Łzy ociera nam dumnie prężąca ogromny biceps statuetka Oscara, którą Cage wykonuje wspaniałe Brutality, waląc nią prosto w ryj, lub wbijając w klatkę (hehe) piersiową przeciwnika.
Flawless Victory
Na pytanie “czy warto” można odpowiedzieć tylko w jeden sposób. Warto pod każdym względem. Johnny Cage Hollywood Hunk od McFarlane Toys to po prostu majstersztyk, który nokautuje rywali z tej samej półki cenowej. Mało, że nokautuje — on wyrywa im kręgosłupy i wyplata z nich koszyki! Jeśli nie jesteście jakimiś wielkimi fanami Mortal Kombat, kupcie go chociażby po to, aby przekonać się, jak szczegółowo może być wykonana figurka, której cena nie dobija nawet do 200 złotych. Jeśli jesteście fanami serii to pewnie już ją macie.
Lepszego Johnny’ego już chyba nie będzie.
Cena: ok. 200 złotych
Wysokość: 18 cm
Podstawka: w zestawie
Gdzie kupić w Polsce: azogshop.pl
Komentarze
Prześlij komentarz