Przejdź do głównej zawartości

Łowca Wampirów powraca — czyli recenzja Blade’a z Marvel Legends Netflix Series


W bogatym dorobku Marvela istnieje cała masa bohaterów, o których świat już co prawda trochę zapomniał, ale którzy wciąż pojawiają się na ustach wielu fanów pragnących ich powrotu w blasku chwały. Do jednej z postaci, która lata świetności ma już teoretycznie za sobą, należy pewien czarnoskóry łowca wampirów, który święcił swoje tryumfy w latach 90. Blade, bo o nim mowa został jednak zapamiętany głównie za sprawą filmów z Wesley Snipesem, które doskonale wpisały się w panującą wówczas modę na umięśnionych twardzieli i wampiry. Dziś, tak samo, jak i 20 lat temu nikt nie wspomina "Blade’a" jako komiksowej adaptacji z krwi i kości (głównie z krwi), tylko jako kolejny film o wampirach połączony z kolejnym filmem akcji z Wesley Snipesem w roli głównej. Oczywiście Eric Brooks, bo tak naprawdę nazywa się nasz bohater, wystąpił również w serialu "Spiderman: The Animated Series", a także przez pierwsze kilka lat nowego tysiąclecia miał nawet swoją solową, komiksową serię. Było to jednak zdecydowanie za mało by zachował się w powszechnej świadomości, jako coś więcej niż tylko mgliste wspomnienie o filmie kinowym, w którym ubrany w skórzany płaszcz Snipes poluje na wampiry za pomocą miecza.


Odwieczny problem z Bladem jest taki, że nikt tak naprawdę nie ma na niego dobrego pomysłu, przez co tuła się on gdzieś od lat, balansując pomiędzy drugim a trzecim planem przy okazji przygód swoich bardziej znanych kolegów. Mimo tej swoistej infamii co jakiś czas podnoszą się głosy, że warto by przywrócić go w końcu do łask, czy to za sprawą solowej komiksowej serii, serialu czy nawet wprowadzenia go do Marvel Cinematic Universe.



W pierwszym odcinku "Nostalgii" pokazałem Wam już klasyczną, Toy Bizową wersję Blade’a wypuszczoną na rynek z okazji jego występu w animowanym serialu o Spider-Manie, więc teraz przyjrzymy się jego najnowszemu wydaniu w postaci figurki z zeszłorocznego Marvel Legends Netflix Wave. Na samym wstępie muszę przesłać wyrazy szacunku dla Hasbro, bo umieszczenie Brooksa w najnowszej edycji figurek ML było świetną decyzją. Ostatni Blade, jakiego otrzymaliśmy to wypuszczona w 2012 roku, niezbyt udana, przypominająca Nicka Fury figurka, która była jeszcze paskudniejsza niż wydane z okazji premiery filmu potworki mające imitować wygląd, swoją drogą świetnej, kreacji Wesley Snipesa. Co by tu dużo mówić — nie tylko komiksowy czy filmowy Blade, ale również i ten figurkowy zasługiwali już od dawna na solidny refreshing i w końcu stało się! Netflix Wave przyniósł nam na całe szczęście zupełnie nowego, otrzepanego z pyłów zapomnienia i gotowego do działania Blade’a. Zobaczmy, co z tego wszystkie wyszło, i czy naszemu bohaterowi bliżej jest do bardzo trafionego Bullseye’a, czy do wołającego o pomstę do nieba Punishera. Panie i Panowie — oto przed Wami Blade z Marvel Legends Netflix Series!



"You better wake up. The world you live in is just a sugar-coated topping!"

Co do tej figurki miałem spore nadzieje — wyglądała ona bowiem najciekawiej ze wszystkich dostępnych w ramach Netflix Wave propozycji. Postanowiono w końcu odejść od pokutującego od lat wizerunku opartego na filmowej trylogii, który, choć bardzo lubię, stał się już sporym przeżytkiem. Tym razem postawiono na znany z komiksów z X-Men, nieco świeższy komiksowy look, a tym samym na minimalizm i prostotę, która według mnie sprawdza się w przypadku Daywalkera (tudzież Dziennego Marka) wręcz perfekcyjnie. Blade wygląda jak samotny samuraj, który uzbrojony jedynie w katanę i parę kołków stawia czoła mrokowi ukrytemu pod warstwą normalnego, znanego nam wszystkim świata. Taki design kupił mnie całkowicie już od samego początku. Czy jednak wszystkie elementy figurki wykonane zostały na równie wysokim poziomie, którego się spodziewałem? Przekonajmy się!



"Now, what's behind Door Number One?"

Zacznijmy od rzeźby. Mimo surowego wyglądu Blade od Hasbro jest pełen szczegółów. Jest to jedna z największych zalet tego wydania, bo spoglądając z początku na łowcę wampirów, widzimy tylko (albo i aż) estetycznie zaprojektowaną, wyważoną kolorystycznie figurkę, by z każda kolejną chwilą wyłapywać coraz to nowe, znakomicie odwzorowane szczegóły anatomiczne, elementy uzbrojenia i kostiumu naszego plastikowego bohatera. Odświeżony Blade zachwyca ilością detali oraz złożonością faktur i jest absolutnie pewne, że mamy tu do czynienia z najlepszą rzeźbą z całego Netflix Series.



Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że wykrzesano z tej figurki absolutnie tyle, ile tylko było można, a jeśli macie co do tego jakiekolwiek wątpliwości to spójrzcie tylko na te świetnie nakreślone i niezwykle okazałe mięśnie. Warto pamiętać, że Blade jest również "największą" figurką z całego wave’u, która mimo niezaprzeczalnie atletycznej budowy pozostaje niebywale smukła. Patrząc na propozycję Marvel Legends, widzimy doskonale, że nasz bohater to tak naprawdę doskonale wytrenowanym łowca, którego zwierzęca zwinność i siła tworzą śmiertelnie niebezpieczną mieszankę. Panie i Panowie — o to właśnie chodziło!




Czy istnieje jakieś, ale? Nogi zapożyczone zostały z dwóch innych figurek, a mianowicie od Scourge’a — najemnika, który ukazał się kilka lat wcześniej jako jedna z figurek wypuszczonej w 2016 roku serii z Kapitanem Ameryką, a tym samym od wydanej w 2014 roku w ramach Spider-Man Wave postaci Electro. Blade ma dokładnie te same nogi co wyżej wspomniani panowie, jednakże osobiście nie mam z tym żadnego problemu, bo po małym repaintingu pasują one do Blade’a idealnie. Po obejrzeniu figurki mogę śmiało powiedzieć, że absolutnie wszystkie jej elementy grają ze sobą wprost perfekcyjnie, tworząc bezpretensjonalną i budzącą podziw całość!



"I was born ready, motherfucker!"

Punkty artykulacji są rozmieszczone według standardowego schematu Marvel Legends i wszystkie działają świetnie. Można by przyczepić się tylko i wyłącznie do żołnierskich butów, które ograniczają trochę ruch w kostce, ale nawet pomimo to figurka jest bardzo pozowalna, w odróżnieniu od Punishera, w którego przypadku podobne rozwiązanie stało się przysłowiowym gwoździem do trumny.



"What the hell makes you think you know about huntin' vampires?"

Blade nie potrzebuję wymyślnych akcesoriów. W designie figurki postawiono przede wszystkim na prostotę, więc idąc konsekwentnie tym tropem, wyposażono go tylko w katanę oraz dwa, w pełni usuwalne pasy z bronią. Na tym większym, przewieszonym przez jego ramię umieszczone zostały drewniane kołki — które nie są niestety ruchome, ale za to odgrywają rolę ciekawej ozdoby — oraz pochwę na miecz.


Sama katana wykonana jest niezwykle szczegółowo — wzrok przykuwają pięknie wykonane złocenia na rękojeści, dzięki którym sprawia ona wrażenie broni nie tylko zabójczej, ale i starej oraz niezwykle cennej. Owszem malowane złotem zdobienia momentami delikatnie naruszają wyznaczony obszar, ale biorąc pod uwagę skalę figurki, można jej to absolutnie wybaczyć. Warto również wspomnieć, że jest to przemalowana wersja miecza legendsowego Deadpoola z 2016 roku, ale po raz kolejny — nie mam z tym problemu. Wszystko pasuje idealnie!


To nie koniec, jeśli chodzi o wyposażenie naszego łowcy, bo na zdecydowanie mniejszym pasie, zamocowanym na lewym biodrze Blade, znajdują się jeszcze kołki ze szczerego srebra. Pamiętaj — jeśli Twoje kły odbiegają, choć odrobinę, od ogólnie przyjętych standardów, to lepiej unikaj tego gościa jak ognia!



"Power and the money, money and the power/Minute after minute, hour after hour"

Blade w docelowej wersji, wygląda zupełnie jak Coolio, co w połączeniu z jego śmiertelnie poważną miną dostarcza nam już na dzień dobry sporą dawkę funu. Wyobrażacie go sobie nucącego pod nosem Gangsta’s Paradise i wycinającego przy tym w pień całe zastępy wrogów? Ja to kupuję bez mrugnięcia okiem.




Druga, wymienna głowa jest również zgodna z komiksowym pierwowzorem, ale zdecydowanie bliżej jej do klasycznego looku. Jednym słowem — dla każdego coś dobrego!





"I promise you, you'll be dead by dawn."

Warto podkreślić raz jeszcze, że figurka Blade’a od Marvel Legends została wykonana z dbałością o najmniejsze detale. Malowanie podkreśla doskonałą rzeźbę i, mimo że tu i ówdzie znajdą się jakieś drobne uchybienia, to można je całościowo uznać za naprawdę dobre. Spójrzcie tylko jak mrocznie i surowo prezentuje się Blade i jaką grozę budzi. Kiedy dostrzeżesz w mroku czerwony błysk soczewek jego okularów — będzie już za późno! O taki efekt chodziło!





"It's not over (...) There's still a war going on, and I have a job to do."

Blade miał swoją chwilę w latach 90, to prawda. Nie zanosi się na razie na to, by ta postać przeżyła w najbliższym czasie swoją druga młodość, więc w jej przypadku należy cieszyć się z naprawdę małych rzeczy (przynajmniej na razie). Odświeżona, 6-calowa wersja mojego ulubionego łowcy wampirów cieszy mnie więc równie mocno, co cieszyłaby mnie wieść o nowej wersji kinowej, czy solowej serii komiksowej Blade'a, zwłaszcza że figurka, o której mowa została zaprojektowana i wykonana na poziomie iście mistrzowskim. Radość, bo o nią przecież chodzi w figurkowym hobby, to tutaj słowo klucz, bowiem nic nie cieszy bardziej niż nowa, doskonała wersja jednej z ciekawszych postaci Marvela, do której w dodatku czuje się naprawdę potężny sentyment.

Warto po stokroć!



Dla zainteresowanych 

Cena: ok. 20$
Wysokość: 16 cm
Strona producenta: Hasbro.com

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

RANKING: 7 najbardziej niepokojących zabawek w historii

Liczba 7 jest liczbą mistyczną i podobno przynosi szczęście. Przyda nam się ono zwłaszcza dziś, w wieczór święta Halloween, kiedy to eksplorować będziemy mroczne epizody z dziejów szeroko pojętego przemysłu zabawkowego. Przed Wami ranking najbardziej niepokojących zabawek, które mimo swojej, nazwijmy to niezbyt przyjaznej aparycji, lub też wywołujących gęsią skórkę skłonności, dopuszczone zostały do masowej produkcji. Nie szukajcie ich nigdzie! 7. Joly Chimp (źródło: ebay .com ) Ranking otwiera uśmiechnięta małpka obdarzona nie tylko niebagatelną urodą, ale i wspaniałym talentem muzycznym. Joly Chimp, bo tak nazywa się nasza bohaterka, szczerzy się złowieszczo, a jej wymowna mina przywodzi na myśl skazańca w trakcie egzekucji na krześle elektrycznym. Zabawka wyprodukowana przez japońską firmę Daishin zawojowała rynek w latach 50 i w ciągu swego trwającego ponad 20 lat upiornego marszu doczekała się sporej liczby alternatywnych wersji produkowanych przez różne zabawko

RANKING: 10 najgorszych figurek ever!

(źródło:tiggercustoms.deviantart.com) Mieliśmy już ranking najgłupszych figurek w historii ,  więc teraz pora na te najgorsze . Jako że w przypadku bootlegów do liczby miejsc musiałbym dopisać co najmniej kilka zer, to pod uwagę wziąłem tylko oficjalne wydania firm takich jak np. Hasbro, Mattel czy będący ikoną lat 90 Toy Biz. Tym razem przedstawię Wam figurki, które są tak złe, że aż... złe! Są brzydkie i odpychające, wywołują obrzydzenie lub uśmiech zażenowania i w przeciwieństwie do części najgłupszych figurek na świecie żadnej z nich nie chciałbym mieć na swojej półce. Wybór był naprawdę trudny, bo w większości przypadków można by tu wrzucić nie tylko pojedyncze egzemplarze, ale i całe linie figurek. Większość z obecnych tu "wybrańców" ma całą masę mniej lub bardziej paskudnych kolegów, co dodatkowo komplikowało już i tak niełatwą kwestię. W każdym razie udało mi się w końcu wyselekcjonować te kilka absolutnie najgorszych figurek, które podczas błądzenia w i

NOSTALGIA #6 — Small Soldiers (1998)

We're not toys, we're action figures! — te słowa wypowiedziane przez jednego z czołowych, plastikowych bohaterów kina akcji, do którego jeszcze później wrócimy, nadają się całkiem nieźle na rozpoczęcie opowieści o niezwykłym dziele Joe Dantego mającego swoją premierę w październiku 1998 roku, czyli niemalże 20 lat temu. "Small Soldiers", bo o nim tu mowa, jest filmem, w którym mamy do czynienia z action figures przez duże "A"! Figurki bowiem nie tylko żyją, ale i w odróżnieniu od tych z "Toy Story" nie są zbyt przyjaźnie nastawione, co stanowi wspaniałą bazę dla opowieści, której od pierwszego seansu w małym, nieistniejącym już kinie, jestem fanem. Czy marzyliście kiedykolwiek o tym, żeby mieć własną armię zabawek, którą można by szkolić, wydawać jej rozkazy, albo nie wiem... walczyć z nią o swoje życie? Jeśli chodzi o "Małych Żołnierzy" to ostatnią opcję macie jak w banku! "Wszystko inne to tylko zabawki!" Pla